środa, 28 grudnia 2022

Poemacik kolędowy niezwykłej urody.

 


Kasper Twardowski (ok. 1592 – ok. 1641)


Prawdopodobnie pochodził z mieszczańskiej rodziny z Sambora. Młodość spędził w Krakowie, studiując zapewne w Akademii Krakowskiej. Posiadał wybitne wykształcenie literackie. W 1629 przeniósł się przypuszczalnie do Lwowa. Z jego liryków najważniejsze pozostały  Lekcje Kupidynowe (ok. 1617). Pisał poematy kolędowe, a także utwory poltyczno-satyryczne i obyczajowe.



KOLEBKA JEZUSOWA (1633)



KOLEBKA JEZUSOWA

Na gościńcu Egiptowym,

Przy Betlejem Dawidowym,

W bok przedmieścia, na ustroniu

Stoi szopa w szczerym błoniu.


Niczym z wierzchu nie pokryta.

Suchą trzciną wnętrz poszyta.

Od starości w ziemię wległa,

Tam przeczysta Panna zległa.


Kędy przedtem osioł z wołem

Odpoczywał pod okołem.

Na tym miejscu Matka z Bogiem

Rozgościła się z połogiem.


Żydóweczka Bogu miła

Hebrejczyka nam powiła.

Imię Jezus mu nadała,

Jako wieczna mądrość chciała


Patrz, człowiecze, jako leży

Ubożuchny bez odzieży.

Mając Ojca Boga w niebie,

A nie ma czym okryć siebie.


Ten, co ptaszkom barwę daje.

Na wiązce siana przestaje.

Co wszytek świat w palcach dzierzy,

Żebrze mleka u Macierzy.


Użalił się Józef stary.

Posłał podeń swój płaszcz szary.

Bydło, czując swego Pana,

Padło przed Nim na kolana.


A Matuchna z bawełnice,

Którą swoje śliczne lice

Jako zwyczaj zawijała.

Pieluszek z niej nakrajała.


Na łonie Go swym powiła

I w jasłeczkach położyła:

Ta, którego porodziła.

Sama naprzód pozdrowiła.



PASTERZE


Gdy się ta rzecz w szopie działa.

W obłokach się pokazała

Światłość dworu niebieskiego

I pułk wojska anielskiego.


Tam pasterze w tej krainie.

Strzegąc trzody na dolinie.

Światłością w twarz uderzeni

Ocknęli się potrwożeni.


Usłyszą rzecz z nieba taką:

„Opowiedam wam wszelaką

Radość, wiedzcie, co sią zstało.

Bóg się wcielił w ludzkie ciało.


Chwała bądź na wysokości

Bogu, a w ziemskiej niskości

Dobrej wolej ludziom wszędzie

Pokój wieczny niechaj będzie.


Ten macie znak: pobieżycie

Do Betlejem, tam ujrzycie

Niemowlątko pod jasłkami,

Ogarnione pieluchami.’’


Uderzył strach na pastuchy,

Ale radość im otuchy

Dodawała. W tęż godzinę

Biegli widzieć Chłopięcinę.


Wnidą w szopę: a tu mali

Aniołkowie heblowali

Złotej wierzby suchą lipkę

Jezusowi nu kolebkę.


Ci suche drewka zbierają,

Drudzy ogień rozdymają,

Usługuje kożdy z duszy.

Ten pieluchy mokre suszy,


Ów na kąpiel wodę grzeje,

A miesiąc się z nieba śmieje.

Rad by z zasług swego cyna*

Łaskę Matki miał i Syna.


Niebo, gwiazdy, słońce jasne,

Widząc w szopie Dziecię krasne,

Hamują swe prędkie biegi.

Mając po Nim pilne szpiegi.


Radzi by Go przywitali

I powinną czcść oddali,

Ale ich w tym ubieżeli

Pastuszkowie i anieli.


Jut też zakwitnęły zorze.

Jut poczęło igrać morze.

Już i wróblikowie mali

Pod strzechą się ozywali.


Już jutrzenka powstawała,

Cynozura* tył podała:

Wtenczas Panna Syna kładła

Po kąpieli w prześcieradła.


Cud nad cudy niewidany.

Olbrzym niewypowiedziany,

Który wszystek świat obliwa,

Teraz w łyżce wody pływa.


Skąpawszy go, swym rańtuszkiem*

Ogarnęła, a kożuszkiem

Malowanym zagrzywała.

Nakarmiwszy powijała.


Powolniuchny w powijaniu.

Podał się w moc ku wiązaniu.

Jak baranka skrępowano,

Co go na rzeź zgotowano.


Matko wszelakiej litości.

Czemu nad tym okrutności

Dokazujesz, który w niebie

Jeszcze z wieków przejźrzał Ciebie?


Nie ta, która Go zrodziła,

Ale miłość to sprawiła.

Miłość narodu ludzkiego.

Ta przyczyna węzłu tego.


A miluchne Dziecko w żłobie

Śpi smaczny sen o tej dobie.

Smokce usta swej gębusie.

Właśnie jakby ssał Matusie.


Pastuszkowie kołem stoją,

a wrzaskliwe gajdki* stroją.

Są multankl, są piszczele.

Są i prości skrzypiciele.


Różni różnie służą Bogu.

Ten na głośnym trąbi rogu:

Którzy kiedy tak śpiewali,

Trzej Królowie przyjechali.



TRZEJ KRÓLOWIE


Z kraju świata, ode Wschodu

Jadą mędrcy do narodu

Obcej strony, chcąc nowego

Witać Króla żydowskiego.


Dniem i nocą pośpieszają.

Miasta, zamki omijają.

Przewodnika im nie trzeba.

Mają gońca wpośrzód nieba.


Puścili się potem torem

Do Solimy* przed wieczorem.

Tam Heroda nawiedzili.

U niego nic nie sprawili.


Za powabem jasnej gwiazdy

Idą znowu na podjazdy.

Ale już ich serce wieszcze

Przeczuwało bliskie miejsce.


A gdy szopę oglądali,

Z koni swoich pozsiadali,

Słudzy skarbów dobywają.

Sami szat swych przywdziewają.


Gaspar bisior kładzie na się,

Malcher w drogim altembasie,

A Baltazar przypalały

W srebrogłów się stroi biały.


Potem w szopę zaraz proście

Z nieznajomych krajów goście.

Palcem Bożym prowadzeni,

Do ubogiej weszli sieni.


Nie było tam złotem tkanych

Drogich szpaler haftowanych.

Żłób z drabiną stał przy ścienie,

A sam Jezus spał na sienie.


Zdumieją się, potem staną.

Widzą Pannę zadumaną,

Widzą Jóźwa podeszłego

Oraz z bydłem klęczącego.


A gdy bliżej przystąpili,

Dziecię w jasłkach obaczyli.

Gwiazda, co ich prowadziła,

Ta im wszytko tłumaczyła.


Kto by wierzył tej odmianie,

Żeby oni trzej poganie,

Widząc przy Nim to ubóstwo,

Mieli przyznać Jemu bóstwo!


Rozważając tajemnice

Cudów Bożych, na oblice

Padli przed Nim, cześć Mu dali

I proroctwa wykonali.


Albo w duchu to widzieli.

Albo z gwiazdy zrozumieli,

Że przez dary, które dają,

W Trójcy Boga wyznawają.


Pierwszy ze trzech, król pogański,

Upominek zgoła pański,

Sceptrum* złote Mu oddaje

I za króla Go przyznaje.


Po nim wtóry, król od Saby,

Ten kadzidło, dar niesłaby,

Co stanowi kapłańskiemu

Należało, daje Jemu.


Po tych zasię następował

Ten, co słońcem twarz sfarbował,

Mirę wonną ofiaruje,

Człowieczeństwo figuruje.


Godne dary wielkiej dzięki

Bierze Panna od ich ręki.

Józef stary im dziękuje,

Od Jezusa rzecz feruje.


A gdy Bogu cześć oddali,

Z Maryją się pożegnali

I na wieczne pamiętania

Powtarzają pożegnania.


Wtenczas zarwał szczęścia swego

Józef, bo mu odjezdnego

Cetnar złota odliczyli,

Do Egiptu wyprawili.


° ° °


* swego cyna – swej świecącej tarczy

* Cynozura – gwiazdozbiór Mała Niedźwiedzica

* rańtuszkiem – szalem z cienkiego płótna

* gajdki – dudy, kobzy

* Do Solimy – do Jerozolimy

* Sceptrum – berło





czwartek, 1 grudnia 2022

Kasandra – Emily Wilson

 

Emily Wilson zasłynęła jako pierwsza kobieta, która przetłumaczyła "Odyseję". Zajmuje się zawodowo wykładaniem na uczelniach literatury klasycznej. Co do twórczości literackiej ma w dorobku wiele przekładów, m. in. z Seneki.  "Trojanki" Eurypidesa także przełożyła, a z imponującą aktorsko swadą fragment partii Kasandry, szalonej wróżbitki,  przeczytała w filmiku na YT. 


https://www.youtube.com/watch?v=cS9lvvoryaw

filmik z polskimi napisami


https://www.youtube.com/watch?v=0610kufqSOY

link to the original video





Matko daj mi koronę! Wygrałam nagrodę!
Bądź szczęśliwa! Za króla wychodzę za mąż!



Każ mi iść do niego, a jeśli się zawaham popchnij
mnie. Jeśli mój proroczy bóg Apollo mówi prawdę,
to sławny Agamemnon gorzej trafił, romansując ze 
mną, niż Helena i mniej będzie miał szczęścia niż ona.



Zabiję go, splądruję jego dom
w zemście za zmarłych braci i za ojca.



Wystarczy już o tym. To nie pieśń o toporze, co
spadnie na moją szyję i na karki innych, ani o 
matkobójstwie w domu Atreusza i o upadku rodu,
co bedzie karą za mój ślub.



Zaśpiewam o Troi, której nic równego
 nie ma w całej Grecji. Zaśpiewam 
z natchnienia, ale nie w amoku.



Grecy zabili tysiące w pogoni za jedną
kobietą: Heleną, jednego mężczyzny
kochanką.



Takiego mają mądrego dowódcę, że z nienawiści do
wrgów zabił własne dziecko. Dom swój porzucił
i wywołał wojnę o żonę brata, która z własnej woli
i nieprzymuszona uciekła od niego.



Kiedy tu przybyli, na brzegi Skamandra, ginęli
i ginęli, choć nikt ich nie zmuszał, by twierdze
własne opuszczali i domy.



Nie owinęły ich do pogrzebu własne żony
białymi prześcieradłami, nie pożegnały dzieci.
Leżą w obcej ziemi. Tyle dla własnych rodzin
zrobili, że ich żony pomrą jako wdowy, a rodzice
osamotnieni nie pomodlą się na ich mogiłach.



A co do Trojan, to zdobyli sławę, ginąc za
ojczynę. Tych, co padli w walce, krewni zabrali
do domów, więc ci, co ich kochali, własnymi rękami
pochowali ich bezpiecznie na rodzinnej ziemi.



A ci Trojanie, którzy nie zginęli w bojach,
wyruszyli z dziećmi i żonami, by żyć w oddali
od armii najeźdźców.



Wiem, że wciąż szlochasz po śmierci Hektora,
ale posłuchaj: zginął jak bohater. Przez grecką
inwazję zyskał nieśmiertelną sławę.



Gdyby tu nie przyszli, jego odwaga byłaby
nieznana. Gdyby Parys nie zabrał Heleny, żyłby
z jakąś nieznaną kobietą w zaciszu domowym.



Nie lubią wojny ludzie szlachetnego serca, 
ale gdy się zdarzy, z honorem znoszą klęskę.
To nas ratuje od hańby i przynosi chwałę,



więc ani Troi, ani mnie nie żałuj,



bo tego niby "męża"



jak najgorszego wroga



zniszczę swym małżeństwem.



° ° °