Jest to z tej książki, którą rozpoczyna poemat o królewnie Banialuce, druga opowieść. Skrupulatnie ją przepisałem ze starodruku, który jak wygląda w oryginale, poniżej widać.
Być może i ta historya jest autorstwa Hieronima Morsztyna. Słowo antipasty oznaczało przysmaki, zakąski przed obiadem na apetyt podawane.
ANTIPASTY MAŁŻEŃSKIE
Trzema uciesznymi HISTORIAMI,
iako wdziecznego smaku Cukrem,
prawdziwey a szczerey Miłości
MAŁŻEŃSKIEY
ZAPRAWIONE
W KRAKOWIE
W Drukarni Franciszka Cezarego
Roku Pańskiego 1719
DRUGA HISTORYA
O Galezyusie Synu Demokryta y Filidzie Córce Aristidesa,
Szlachty Cyprskiego Królestwa.
W Cyprskim Królestwie, między Włoską Ziemią a Grecją przy brzegu morskim i porcie leży miasto Paphos, w którym Szlachetni panowie mieszkali: jeden Aristides, a drugi Democritus. Pierwszy miał córkę przedziwnej urody i ślicznej gładkości, sławną nie tylko z grzecznych przymiotów, ale więcej z ostrego dowcipu, mądrego rozsądku i obyczajów prawie pańskich: nad to wielkimi naukami politycznymi dobrze wyćwiczoną; co do jej grzeczności siła akcesów różnych przydawało.
Drugi, Democritus, człowiek zacny i bogaty, miał trzech synów, dwaj byli nader grzeczni i dowcipni, trzeci Galesius, jako odrodek jaki, gruby, tępy, nikczemny zająkającą mowę grubą mając, prawie jako wieśniak bez rozsądku doskonałego, okrom wzrostu nic w nim nie było znać, tylko dzikość a nieludzkość. Łożyli rodzice koszt na mistrze i nauczyciele dla ćwiczenia jego, ale to nic nie pomagało przez czas niemały: tak iż mu rodzice na ostatek do imienia jego z gniewu i urągania więcej przydali nazwisko Cimon, co się z cyprskiego języka wykłada głupi albo raczej nieme bydle.
Nie pomału to rodziców frasowało, patrząc na nikczemność i głupstwo syna swego, a żeby sobie ustawicznego frasunku i obecnego żalu nieco ulżyli, dla samego wstydu i urągania sąsiedzkiego, wyslali go do swej majętności na wieś, aby tam mieszkał i roboty wiejskie jako inszy parobek odprawował. Nie przykrzyła się ta praca Galesiusowi, jako grubemu wieśniakowi, ale pilność swą około roli i dobytkow pokazował; iż za czasem do doskonałej około wiejskiego gospodarstwa przyszedł wiadomości i co raz wielką eksperiencją swą w tym pokazował. Za laty sama natura, która nikomu nie jest macochą, dała mu była coś od Wenery skrytego, lubo się w nim iskry ognia i płomienie wnętrzne nie prędko wzniecić i rozżarzyć mogły.
Gdy on tak wszystko staranie swe na wiejskie prace przez czas niemały obracał, trafiło się czasu jednego, idąc w pole grunty i urodzaj od szkód oględować, wziąwszy zwyczajną maczugę do podpierania się, zaszedł aż do gaju blisko drogi w którym piękne drzewa zielone i pomarańczowe tu i ówdzie figami przeplatane, bardzo wesoły oczom ludzkim i piękny pozór czyniły, zwłaszcza na wiosnę, kiedy go sam czas naweselszy w maju na jakąś niespodzianą uciechę wabił i zaciągał. Przechodząc się po gaju za szczęściem jakimś naszedł łąkę zieloną, nad którą wysokie drzewa cień niemały czyniły i przy ciekącej wodzie ptastwo śpiewaniem wdzięcznym uszy ludzkie cieszyło. Obaczy na onej ślicznej zielonej przy zielu woniejącym śpiącą pannę, która jedwabną szatą do pasa obleczona, a wyżej cienkim rąbkiem przykryta była, blisko niej służebna panna i sługa stateczny opodal także śpiący. Te, gdy przybliżywszy się Galesius obaczył, stanął jako wryty, maczugą się zwykłą pod brodę podparwszy , przypatrując się pilno onej panny urodzie i gładkości, uważając długo członki, których zaźrzeć mógł z podziwieniem, grzeczne białe, tak jakoby w jakimsi omamieniu abo raczej w zachwyceniu myśli swe trzymał.
Panna ta w potrzebie pewnej od rodziców swych do pokrewnych posłana była, jako to w kraju bezpiecznym nie daleko, i gdy się nazad powracała, z niezwyczajnej drogi strudzona, do onego gaju weszła i widząc miejsce po temu z swoją kompanią, z trudu zasnęła. Zaczym on grubych obyczajów młodzieniec przyszedł jak ze snu do siebie, poczyna nowymi dyskursami myśli swe długo bawić i sam do siebie mówić: Na świecie piękniejszegom stworzenia nie widział; przypatruje się znowu pięknej twarzy, wdzięcznym ustom, chwali włosy białożółte, które złote być rozumie; upatruje czoło, nos, ręce, piersi nad mleko bielsze i tak prędko z prostego i grubego wieśniaka stawa się sędzią i uznawcą gładkości i nader panieńskiej piękności. A gdy tak na cudowną jej gładkość się zapatrzał, powątpiwał, aby nie była jedna z bogiń nieśmiertelnych i dlatego zatrzymawał się one budzić, czekając, ażby sama ocknęła, lubo mu to czekanie długie się zdało i niemiłe; rozkoszą jednak zwyciężony i tak miłym widzeniem, żadnym sposobem stamtąd odejść nie mógł, aż się ona panna na imię Filida ocknęła, która ocknąwszy się i oczy ze snu otarszy, obaczy Galesiusa, przed sobą maczugą się pod brodę wspartego i ledwie nie do zapomnionego rzekła: A ty tu czego stoisz? Na te słowa zdumiały nic nie odpowiedział, tylko oczy swe w nie wlepiwszy, niezwyczajnym weselem uweselony i zapalony miłością zostawał. Czego gdy Filida postrzegła, obawiać się poczęła, aby takiego prostaka i grubych obyczajów człeka nieznajomego do rzeczy jakiej stanowi jej przeciwnej nie przywiodło.
Budzi co prędzej pannę i na sługę swego zawołała. Sama też porwawszy się wstawa i pyta: Ktoś ty jest, zkąd i jako cię zowią? Odpowiedział Galesius skromniusieńko: Jestem Cimon, od ojca mego tak przezwany, ale już dla ciebie Galesiusem prawdziwym imieniem się opowiadam. Przypomniała dopiero sobie Filida iż niekiedy o nim i jego prostocie słyszała , abowiem był wielom z ojca bogatego i braci swej grzecznej znajomy. I tak biorąc się w drogę rzekła: Bądźże łaskaw, drogi Cimonie. Odpowiedział: Filido, wiedz, iż już nie Cimon, ale Galesius ciebie nie odstąpi, lubobyś na kraj świata poszła.
Nie rada panna wprawdzie takiemu towarzyszowi, zwłaszcza grubych i prostych obyczajów, do tego szat podłość widząc na nim, ale dla wielkiego zapału jego w upodobaniu, zbydź go żadną miarą nie mogła. Prowadził ją tedy do domu ojca jej, chcąc wiedzieć i widzieć mieszkanie jej. A gdy już obaczył wszytko Galesius, powrócił do ojca swego i zaraz z niskim ukłonem upadł do nóg jego, którego łagodnymi słowy przeprasza, przyrzeka i mocno obiecuje, iż już więcej wieku swego między wiejskim i grubym ludem trawić nie chce, ani się rolą bawić myśli, ale wszystkiego powetować chce, co przez ten czas utracił i to czynić, co do sławy i ozdoby domu swego i wszystkich powinnych należeć będzie.
Dziwna to rzecz była ojcu i pokrewnym jego, co za przyczyna tak prędkiej odmiany? A żeby go tym lepiej zrozumieli, do czasu obietnicami prośbę jego zatrzymawali. Lecz gdy i co raz Galesius do ojca wnosi prośbę goretszą, ukazując, iż nieugaszonym płomieniem miłości jednej panny jest zapalony, przez którą ma nadzieję iż do sławy i ozdoby domu swego przyjdzie i równym braci swej stanie, na co się predto zdobyć i zgotować obiecuje.
Niewiadomy ojciec wydziwić się tak pretkiej rezolucjej nie może, przypatrując się wielkiej odmianie w prostaku synu swoim: zwyciężony jednak prośbami jego, na wszystko pozwala i kilka par sukien przystojnychgotowić rozkazuje. Co otrzymawszy Galesius uczył się wszystkiego coby było ku ozdobie domu swego z wielką chęcią czynić zamyśliwa, pilnując nauk czytania, pisania, dyskutowania i ćwiczenia się w filozofiej, wielkim pragnieniem obyczajów szlacheckich i żołnierskich nabywa. Do czego mu miłość i zakochanie w Filidzie drogę do wszystkiego zamysłu dobrego podało i tak grzecznym uczyniło kawalerem; bo i w muzyce dosyć umiejetnym, na koniu przednim jeźdźcem w sprawach żołnierskich dzielnym, w nawigacjach morskich wiadomym i doświadczonym mężem, za cztery lata biegłym we wszytkim zostaje, tak że swemi odważnemi postępami wielu innych w Cyprze młodzieńców celował i dostatecznie przechodził.
Gdy tak Galesius ku Filidzie gorącą miłością zapalony zostawał, jako to pospolicie bywa w młodzianach kochających się w gładkości białej płci, w ni w czym z prawego gościńca do cnoty sławy i ozdoby domu swego ustąpić nie chciał i owszem to mu było do wszystkiego szczęścia dobrej sławy i zacnego ożenienia wielką przyczną. Słysząc ojciec Demokrytus jego szlacheckie postępki, skromnie jego zamysły znosił, wydziwić się nie mogąc znacznej odmienności z grubych postępków i obyczajów w szlachetne i wysokich godności godne jednak jako ojciec często go upominał, aby nie do końca zamysłom i żądzom swym przemagać się pozwalał. Lecz Galesius im częściej był napominany, tym wieksze czuł w sobie ku Filidzie miłości postrzały, której godziny jednej z myśli swej spuścić nie mógł i owszem bez wiadomości ojca swego czestokroć zacnych ludzi wyprawiał do Urystidesa o Filidę, córkę jego w małżeństwo żądając z tą deklaracją iż żaden na świecie nie jest ani był większym córki jego przyjacielem, co każdego czasu gotów zdrowiem swym odważnie pieczętować. Na takie poselstwo Uristides zdumiały odpowiedział: Nigdy takich zamysłów nie byłem wiadom, na które teraz cathegorice odpowiadam, żem ja córkę swą przedtym niżeli wiadomość mnie o tym doszła Pasimundowi Rodryskiemu szlachcicowi w stan małżeński przyobiecał, zaczym raz obiecanego słowa odmienić mi się nie godzi i owszem już czas naznaczony do skończenia aktu tego blisko przychodził.
Barzo ten respons zafrasował Galesiusa, ale już będąc serca dobrego z uniżonym ukłonem prosi ojca, aby tylko kilka słów przemówić mógł z Filidą. Co łacno otrzymawszy wszedł do jej pokoju z niskim ukłonem pozdrowiwszy ją rzekł: moja najmilsza Filido, odniosłem nieznaczną odpowiedź od ojca twego i rozumiałem, że już bliski czas wesela twego przypada do miasta Robis. A to ja chcąc ci pokazać i wdzięczność od ciebie za wziętego dobrodziejstwa, żeś mię ty z prostego i grubego człowieka, a rzec mogę z niemego bydlęcia rozumnym i do wszystkiego zacnego sposobnym uczyniła za ci ja bogu i tobie siła powinienem, jeślimi bóg w tym łaskę swą pokaże, abym cię za dożywotniego przyjaciela mógł pozyskać szczęśliwy między szczęśliwymi poczytany będę; a jeśli tego nie dokażę, okrutną śmiercią to zapieczętować muszę i z tym się z tobą rozstaję, nie biorąc inszego od ciebie responsu ani słowa żadnego.
Zrozumiawszy Galesius upór ojca Filidy, iż mu tak zamysł jego do małżeństwa był bez słusznej przyczyny odmówiony, czyni umysłu swego odwagę, a swych dobrych przyjaciół i towarzyszów zwoływa skrycie do kompanij, częstując ich i zaciągając do swego w skrytości zamysłu wykonania. Łacno się przyjaciele na wolą jego dali namówić przy wesołych bankietach. A gdy już czas przybliżał się wesela przyszłego, miał na to Galesius szpiegi swoje rozesłane , miał i okręt swój gotowy ze wszystkiemi na to potrzebami naładowany pogotowiu na morzu z kompanią oczekiwał wyjazdu Filidzinego. Skoro wiadomości dostał, iż już Filidę do Rodis wyprawują i onę z miłemi przyjacioły prowadzą do Rodis Pasimundowi oddawając ją morskim głebokościom i wiatrom. Galesius czujny z daleka okręt Filidy upatruje i prosto się ku niemu kwapi, gotowym będąc zdrowie swe z kompanią dla Filidy na ostatnie szczęście stawić, jeśli się strona przeciwna bronić będzie.
A gdy się już blisko okrętu nieprzyjacielskiego przybliżali, wyskoczy Galesius na wierzch okrętu i krzyknie: Panowie spuszczajcie żagle, a jeśli nie chcecie śmiercią tego wszyscy przypłacić. Baczą owi, iż już blisko z rezolucją następuje, do broni się też porywają, chcąc odpór dać następującym. Lecz Galesius zarzuceniem haków na okręt ich uprzedził i tym zatrzymawszy okręt swój do nich przyłączył, z którego kilkanaście Towarzystwa zbrojnego wyskoczyło z dobytemi broniami niektórych poranili, drugich niemałym strachem nakarmili. A Galesiusowi tak mężnych sił i serca co raz więcej Miłość dodawała, iż żadnego szwanku ani on, ani jego Towarzysze nie odnieśli. Widząc Rodejczycy nierówną siłę, uznali się być zwyciężeni i porzuciwszy broni, zdrowia u Galesiusa prosili. Do których Galesius, mając ich w ręku, taką rzecz czyni: Nie żadna chciwość łupów, nie żaden niedostatek, ani żaden gniew ku wam do tej mię rezolucyjej przywodzi, abym was tu obskoczywszy w puł morza szarpać, topić, abo zabijać miał wolą, ale miłość mie przymusiła i kochanie w Filidzie, którą wy tu na spodku w okręcie skrytą macie i onę Pasimundowi do Rodis zawieść umyśliliście. A żebyście wiedzieli, żem ja pierwszy do Filidy niż Pasimund, to snadnie ze mnie zrozumiecie. Siła ja Filidzie powinienem, bo mie ona nie tylko takim rezolutem, ale i rozumnym człowiekiem z wielkiego prostaka uczyniła. Dla niej częstokróć czyniłem instancyje u Rodziców, aby mi dana była w Małżeństwo, żem tego za prośbą otrzymać nie mogł teraz mi Miłość każe, abym onę z ręku waszych nieprzyjacielskim sposobem odebrał; i takem postanowił, iż nie Pasimund, ale ja pierwszym u najmilejszej Filidy mojej Małżonkiem będę. A tak proszę, oddajcie mi ją zaraz, jeśli się chcecie do Rodis w dobrym zdrowiu powrócić. Widząc Rodejczycy raczej gwałt niż słuszność z żalem wielkim Filidę Galesiusowi oddawają, którą gdy przedeń przywiedziono, rzewno płakać poczęła. Ale Galesius obłapiwszy ją, rzekł do niej: nie płacz najmilsza Filido, tyś mi po Bogu zdrowie, tyś żywot, tyś wszystko, czym teraz jestem, sprawiła. Nie masz czego się obawiać, jam jest cale twój dożywotni przyjaciel, którym cię dawno za Małżonkę mieć sobie pragnął. Ja naprzod dla Miłości twojej zasłużyłem cię mieć za dożywotniego Przyjaciela, aniżeli Pasimund dla obietnice ojca twego.
Co usłyszawszy Rodejczycy oddali Filidę Galesiusowi i do Rodis strachem nakarmieni powrócili. A Galesius przyjąwszy Filidę uczciwie i jej dostatki i ochędostwo pobrawszy, wsiadł z towarzystwem do swojego okrętu i powrócili w dom ojca Demokryta, gdzie zaprosiwszy Atristidesa i powinnych jego, ni o czym nie wiedzącego, zawołane wesele y ślub dożywotniego towarzysza, przy zacnych ojcach z obu stron, kilka dni odprawowali. Którzy potym w miłej zgodzie i w wielkiej miłości z sobą długo mieszkali; będąc rodzicom i ojczyźnie pociechą i ozdobą; zdrowia Miłej Ojczyźnie powinności swe oddawali i przeciw nieprzyjaciołom następującym zawsze gotowi byli.