Seria kilku następnych postów zawierać będzie wybrane eseje Edwarda Boyé – przedmowy i posłowia do jego własnych tłumaczeń. Wszystkie one są do przeczytania w sieci, zwłaszcza na Polona.pl, w skanach książek przedwojennych głównie. Nieco zmodernizuję dawną pisownię, ale nie w każdym kompletnie przypadku, gdyż jej staroświeckość bywa niekiedy urokliwa. Jeśli czasem dopiszę jakiś komentarz, lub dodam uwagi w oryginalnym tekście, będzie to zaznaczone podwójnymi nawiasami. Przypisy autorskie w oryginałach wyodrębniam czcionką kolorową i gwiazdkami. Na początek pierwszy z dostępnych: wstęp do tłumaczenia “Labiryntu miłości”.
Labitynt miłości albo skrzeczący kruk
G. Boccaccio
wstęp E. Boyé
Dwukrotnie odmalował nam Boccaccio dolę zdradzonych kochanków w „Filostrato“ i w „Corbaccio“. We wczesnej młodości, kiedy zachwycał się kobietami, kiedy troski i zmartwienia miłosne zbyt poważnie brał do serca, zdawało mu się, że tylko w formie epicznej przedstawić można losy nieszczęśliwego. Tak powstało „Filostrato", opowieść miłosna o Troilusie i Gryzeidzie. Bohater nie może przeżyć zdrady ukochanej, szuka śmierci w bitwie i ginie wreszcie z rąk Achillesa. Wszystko tu jest pompatyczne i koturnowe.
Z biegiem lat wyleczył się jednak Boccaccio z naiwnych złudzeń, ochłódł niezmiernie w stosunku do kobiet i uświadomił sobie, że niewierność kobieca jako temat, zasługuje co najwyżej na satyrę komiczną.
Między wczesnemi utworami Boccaccia, a „Skrzeczącym krukiem” jest przepaść tak głęboka, idealny kochanek Fiammetty tak w niczem nie przypomina męża, który zbłądził w „Labirycie miłości”, że należy sobie uświadomić nieco ewolucję poglądów autora i historję jego życia, aby dzieło dobrze zrozumieć.
Kiedy młody poeta przybył do Neapolu, łatwo zapalne jego serce nie było obojętne na wdzięki kobiece. W Ameto i sonetach „Dietro al pastor d' Ameto alle materne” i "Due belle donne nella mente Amore" wspomina, że kochał się w dwóch damach Pampinei i Abratonii.
Wszystkie te miłostki zniknęły jednak z powierzchni ziemi, kiedy dwudziestoletni student w świętą sobotę 27 marca 1334 roku w kościele San Lorenzo Maggiore zobaczył piękną Marję, nieślubną córkę króla Roberta. W oczach świata uchodziła ona za dziecko hrabiego Aquino, wychowywała się w klasztorze, ale habitu nie przybrała i pozwoliła się nakłonić do zamążpójścia.
Po paru latach względnie szczęśliwgo pożycia, w „ową feralną sobotę” poznała człowieka, który miał się stać jej „jedyną, pierwszą i ostatnią miłością”((????chyba według wyobrażeń poety)). W kościołach i towarzystwach neapolitańskich szukał Boccaccio okazji zbliżenia się do Marji, aż mu się wreszcie udało zapoznać z jej mężem, zdobyć jego sympatję i łaskawość.
Młody poeta nie mógł się uskarżać na brak wzajemności. Marja walczyła z początku między obowiązkiem, a uczuciem, zaś wielbiciel stawał się coraz śmielszy i natarczywszy. Wreszcie, gdy mąż Fiammetty wyjechał latem do Capui, najśmielsze nadzieje i marzenia urzeczywistniły się. Nadszedł szczęśliwy czas wzajemnej miłości, otoczonej głęboką tajemnicą.
Boccaccio opiewał ukochaną pod imieniem Fiammetty (Płomyczek), ona nazywała go Panfilem, albo Galeonem. Dla Marji napisał poeta większą część swoich wierszy lirycznych, opowiadających o różnych fazach miłości. W sonetach „Amor, se questa donna non s’infinge” i „Com’io veggo bella donna e cara” daje wyraz szczęśliwym nadziejom, upaja się własną radością. Szczęście nie było jednak zbyt długotrwałe i Boccaccio zaczyna się skarżyć na zbyteczną powściągliwość surowość i na niewierność ukochanej.
Wkrótce Marja zwróciła się ku innemu mężczyźnie. Poeta ucieka z pięknych Baji „miejsca zdrady”, boli go obojętność ukochanej, ale obiecuje sobie, że wszystko naprawi się za powtórnym zobaczeniem się. Nadzieje te jednak nie miały się nigdy urzeczywistnić. Podczas po bytu Boccaccia we Florencji, Fiammetta umarła.
Oto krótka historja uczucia, owocem którego były dzieła: „Filostrato”, „Amorosa visione”, „Ninfaie Fiesolano”, Fiammeta i inne.
Śmierć ukochanej pozostawiła po sobie głębokie ślady w duszy Boccaccia. Fiammetta wykarmiła jego miłość i sztukę, lata rozłąki i ból wyszlachetniły duszę, którą zapłodnił Dante, otwierając jej nieskończone perspektywy idealizmu. W cyklu sonetów na śmierć Fiammetty apoteoza jej ma formę zapożyczoną od Dantego i Cino da Pistoia. Są w nich nuty serdeczne i szczere: "Czego szukasz nierozumny, czego się rozglądasz naokół? W proch zmieniło się ciało, któregoś ongi pożądał tak namiętnie. Podnieś wzrok ku niebu, tam błyszczą teraz oczy jej, jak dwie gwiazdy”. I poeta dąży za wizją ukochanej! Życie i świat opustoszały mu zupełnie i pragnąłby umrzeć.
„O Dante, – śpiewa, – jeśli przebywasz w sferze miłości, patrząc na Beatryczę, która zawezwała cię do siebie, jeśli miłości tam się nie zapomina, spełń moją prośbę. Wiem, że Fiammetta, przebywając wśród zbawionych dusz trzeciego nieba, widzi moją tęsknotę, niechże się więc zmiłuje nade mną i wyprosi u Boga, abyśmy się znów połączyli.
"Gdyby blask jej zbawionych oczu uciszył moje cierpienia i łzy osuszył, słuchałbym teraz śpiewu aniołów. Ale oto obawiam się, że skrzydła moje są zbyt słabe, że nie wzniosą się z pustyni świata w wiekuistą światłość i ciszę." *
*A far ti fia assai cosa leggiera
Io so che, intra anime piu liete
Del terzo ciel, la mia Fiammetta vede
L’affanno mio dopo la sua partita:
Pregala, se l’gustar dolce di Liete
Non la m ’ha tolto, in luogo dimercede
A sé m’impetri tosto la salita.
((Boccaccio. Rime CII. 1374, po włosku podany fragment sonetu, ale tłumaczenie powyżej z całości))
Jeśli w sonetach tych retoryka upiększyła prawdę uczucia, to w sonetach LXXIII, LXXXI, LXXXVII znajdujemy szczere wyznanie, czem właściwie była dla poety kobieta, którą kochał. Dante i Petrarka pod imionami Beatryczy i Laury opiewali ideały, które na ziemi egzystować nie mogły. Inaczej się jednak miało trochę z miłością Boccaccia, w której strona zmysłowa niepoślednią odgrywała rolę.
Wysławiane bóstwo, to żywa kobieta, „che mangia e bee e dorme e veste panni” ((która je i pije i śpi i ubiera się – cytat z Dantego: Inferno, Canto XXXIII)). W „Amorosa visione ” rozwija co prawda poeta tendencję ascezy, sprawy ziemskie uważa za puste i głupie, ale jednocześnie lubuje się ponętami świata i kobiecego uczucia, malując bogactwem fantazji rozkoszne obrazy. Uwidocznia się tutaj jego natura, obca wszelkiej ascezie, niezdolna do ucieczki od życia! Droga zbawienia, ku której wiedzie go Fiammetta, jakżesz odmienna jest od drogi Dantego i Beatryczy!
Po śmierci Marji, będąc już człowiekiem dojrzałym, nie zobojętniał Boccaccio w stosunku do kobiet, jak Guido Cavalcanti, Dante i Cino. Ale uczuciowość i temperament nie wystarczały, aby go podnieść na wyżynę, ożywić siłą miłości platońskiej, którą tak wysławiał w monografji o Dantem ("Vita di Dante”).
Wraz ze zgonem Fiammetty zbladły promienie ideału, których blask strzegł od życiowego brudu. Boccaccio znów się stał Dioneo z pierwszej części Decamerona, świadomość tej niekorzystnej przemiany nękała go i napawała wstrętem do samego siebie.
Przebył już zresztą połowę wieku, odmierzonego człowiekowi, liczył więc lat 35, zgodnie z wierszem dantejskim: „nel mezzo del cammin di nostra vita”, a wraz z zbliżającą się starością przyszła refleksja, rozpamiętywanie przeszłości, zwątpienia, wyrzuty i rozpacz, że oto życie w pustych uciechach i rozkoszach zmarnotrawiło się bezpłodnie.
„Czas już zaprzestać miłości, – mówi Boccaccio do siebie – zaczynasz siwieć!”
Poważni ludzie mówili mu, że jego miejsce, jest na Parnasie, że nie przystoi mu uganiać się za spódniczkami. Zapominał o pierwszem, zbyt skwapliwie pamiętał o drugiem.
Surowość w stosunku do siebie, żal i skrucha za grzechy doprowadziła poetę do negacji twórczości poprzedniej. Wszystko to nie odbyło się oczywiście bez walki, której ślady możemy odnaleźć już w drugiej części Decamerona. Charakter ostatniego dnia opowieści, niepodobny jest do dni poprzednich; milknie powoli beztroski śmiech, nastrój poważnieje.
W Decameronie też (VIII. 7) znajduje się opowieść, którą poniekąd uważać można za symptomatyczną zapowiedź przyszłego, sarkastycznego nastroju w stosunku do kobiet.
Uczony człowiek, Rinieri, zakochał się w złośliwej i przewrotnej wdowie florenckiej. Mszcząc się za zniewagi i drwiny, wciągnął ją w zasadzkę i trzymał nagą przez cały dzień na wieży, podczas strasznego upału, patrząc jak muchy i bąki dokuczały jej pięknemu ciału. Kara ta według mniemania Rinieri była jednak bardzo lekka. „Mogłem schwycić za pióro i napisać o tobie rzeczy takie, żebyś przeklinała dzień swego narodzenia”. Moc pióra jest bardzo wielka, większa, niż ludzie na ogół sądzą. "Wydzierałabyś sobie włosy, ze wstydu przed ludźmi i przed sobą samą, czytając moje słowa. Dlatego radzę ci nie zaczepiaj nigdy ludzi mądrych, zemsta ich bowiem jest straszną!" Pogróżki scholara urzeczywistnił później autor „Corbaccia”.
Rozwiązłość Decameronu, satyryczne wycieczki Guido Cavalcanti i Cecco Angiolieri bledną wobec tej zawziętej satyry, pełnej motywów Juvenala.
Przyczyną wielkiego gniewu, był jakiś fakt życiowy. Wiemy tylko tyle, że starzejący się już autor, zakochał się w jakiejś wdowie*
*Do wdów miał Boccaccio w ogóle jakąś nieuzasadnioną sympatję. W „Filocolo“ królowa Feramonte radzi młodzieńcowi, aby zawsze wybierał wdowy, jeśli ma do wyboru między mężatką, dziewicą i wdową. Zachował się żartobliwy sonet, skierowany do Antonia Pucci.
On’dio ti dico, come padre a figlio
Che per viduetta lascia stare il giglio.
((w uwspółcześnionej wersji:
Onde ti dico, come a padre figlio,
che per la vedova abbandoni il giglio.
mówię ci, jak ojciec synowi,
zajmij się wdową, a nie lilią))
Ta pokazała list miłosny swemu kochankowi i kumoszkom i Boccaccio padł ofiarą drwin i szyderstw. Obrazę wziął bardzo do serca, chciał sobie nawet życie odebrać, ale później zastanowił się, ochłonął i dał ujście nienawiści, pisząc satyrę.
Nieprzyjemna awantura miłosna miała ten skutek, że autor stał się zaprzysięgłym wrogiem kobiet. Nie zważając już na nie, pogrążył się całkowicie w studja humanistyczne.
Na satyrę Boccaccia odziałały silnie wpływy Dantego i Juvenala. Satyryk rzymski dał barwy do realnego obrazu obyczajów.
Zawzięta namiętność wyolbrzymia tutaj cyniczną prawdę i obdziera ją z wszelkich zasłon. Nurzamy się w błocie życiowem i ulegamy sugestywnej sile stylu, nie dostrzegając niczego, poza postacią złej żony. Staje się ona dla nas środkowym punktem akcji i jedynym celem, tak że zapominamy o alegorjach. A jednak te wszeteczne, żywe opisy nie wyczerpują treści książki. Ze sprośnością łączy się tendencja moralizatorska i religijność, jak to się często zdarzało w utworach średniowiecznych.
Boccaccio pisze wszak satyrę swoją w porywie wdzięczności za łaskę, którą go obdarzyła Najświętsza Panna Marja. Chce się przyczynić do Jej chwały i prosi, aby Bóg oświecił mu rozum i w pracy do pomógł. Wierzy w swoje posłannictwo, wie, że pożytek i pociechę ludziom przyniesie!
I oto w tej legendzie alegorycznej miłość zmysłowa wyobrażona jest, jako czyściec z perspektywą piekła w głębi; mroczna dolina odpowiada dzikim lasom, gdzie zabłądził Dante. Obydwaj nie wiedzą, jak dostali się w te straszne miejsca. Obydwóch ratują przewodnicy niebiescy, posłani przez Matkę Bożą. Alegoryczne słońce poznania i prawdy oświetla umysły. Dante przez piekło i czyściec wznosi się aż do Istoty Najwyższej. Boccaccio wychodzi z „Labiryntu miłości" z silną żądzą zemsty, którą mu wpoił duch, posłany przez Boga.
Obydwaj, znalazłszy się na drodze właściwej, gotowi są paść dziękczynnie na kolana przed swymi wybawicielami.
Autor „Boskiej Komedji” też bywa realny, realizm ten jednak nie stoi w sprzeczności z ogólnym tonem poematu. U Boccaccia tej harmonji brak. Sam on czuje dobrze, że duch przemawia „nie bardzo po duchowemu", ale broni się sofizmatem:
„Nie każdą chorobę uleczyć można przez stosowanie przyjemnych i wonnych środków, dlatego mądry lekarz, aby chorego uzdrowić niejednokrotnie chwyta za lekarstwa przykre, a nawet śmierdzącej.
Z głupią miłością mężczyzny rzecz się ma podobnie. Jedno złe i dobitne słowo pomoże więcej, niż tysiąc milutkich i przyjemnych słówek. Przybyłem tutaj zgodnie z wolą Pana, aby cię ratować, a ponieważ czasu mam mało, muszę więc stosować lekarstwa, które działają piorunująco".
Świeckie i ziemskie myśli nie opuszczają ducha ani na chwilę; opowiadając o ohydach żony, chce on ulżyć sobie i dać folgę nienawiści.
Od charakterystyki słabości kobiecej przechodzi autor odrazu do zawziętego, rygorystycznego poglądu na kobietę, jako na istotę niższą, niezdolną do dobra. Na świecie rządzą mężczyźni! „Wywyższył Bóg Adama nad wszystkie stworzenia i nazwał je od jego imienia. To samo uczynił z ową pierwszą kobietą, która przez swoją żądzę, nieposłuszeństwo i sztukę kuszenia stała się przyczyną naszego nieszczęścia. Ów porządek zachowany został u wszystkich ludów; na czele wszystkich królestw, księstw, wszystkich świeckich i duchownych instytucji stoją mężczyźni, a nie kobiety.
Najnędzniejszy mężczyzna, jeśli tylko ma zdrowy rozum jest więcej wart od najwybitniejszej kobiety. Obok aniołów jest zatem mężczyzna najdoskonalszą istotą, jaką Bóg stworzył".
A on zaś, Boccaccio, zaślepił się i poniżył wobec zepsutej i złej staruchy!!
Zaczyna się tedy pieśń bezprzykładnej zemsty za zadraśniętą ambicję, albo raczej za fizjologiczny, samczy zawód.
Ta nieprzyjemna strona pamfletu uderza w oczy. Konflikt między ideałem a rzeczywistością tak charakterystyczny dla wieków średnich odbywa się w duszy autora. Tęskniąc do życia czystego, do niebiańskości, pragnie wmówić w siebie, że miłość jest grzechem i uczy się nienawiści do niej, przywołując na pamięć najwstrętniejsze i najbrutalniejsze szczegóły. Ascetom ówczesnym patrzenie na trupa dopomagało wszak do rozmyślań nad śmiercią!
Anty-feministycze kierunki w społeczeństwie średniowiecznem, które tak dziwnie godziły się z idealizacją kobiet znane są zbyt dobrze. Karmiły się one sentencjami Siraka, Secunda i Morolfa, odzwierciedlały w fablieaux i tematach bajki i wychowały także swoją literaturę teoretyczną, poczynając od popularnego traktatu Teofrasta (Liber aureolus Theophrasti de nuptiis), i od „Roman de la Rose" aż do Walerjusza („Epistoła Valerji ad Rufinum de uxore non ducenda") do Andrzeja Capellana („De amore„) i Matheola. ("Les lamentations de Matheolus et le livre de Leesce de Jehan Le Fevre de Besson“). Czy Boccaccio znał te utwory, czy nie, rzecz to obojętna. Stał się antyfeministą pod wpływem doświadczeń życiowych. Idealny kochanek Fiammetty, wesoły gawędziarz Decameronu przemienił się nagle na zawziętego wroga płci pięknej.
W pismach młodzieńczych, idąc za przykładem poetów „il dolce stil nuovo” maluje Boccaccio kobiety nie tylko, jako istoty ziemskie, ale też często, jako ideały wyposażone we wszelkie możliwe cnoty.
W „Filostrato" zamiast do muz i do bogów, zwraca się z inwokacją do Fiammety. Między kobietą zakochaną a muzą nie ma więc żadnej różnicy. Stanowią one nierozłączną jedność.
Teraz zaś rzecz ma się nieco inaczej:
„Winieneś pracować, tworzyć i ćwiczyć ducha, aby dążył do doskonałości i pomnażał sławę swoją nie tylko przez słowa, ale i przez czyny. W leśnych samotniach nie opuszczą cię nimfy Kastalskie, do których kobiety daremnie upodobnić się pragną. Piękność ich nie zapali w tobie płomienia grzesznej żądzy, a cnoty będą służyły przykładem do czynów szlachetnym i prawych. Idź więc teraz z powrotem do swoich wdów, albo lepiej djablic, gdzie nic prócz smrodu nie znajdziesz!
O słusznie postąpiłyby muzy przepędzając od siebie, jako niegodnego! Skierowałeś swoją grzeszną żądzę ku kobietom, a teraz bezwstydny, upodlony i moralnie brudny powrócić chcesz znów do nich".
„Tempora mutantur et nos mutamur in illis".
– – –
„Labirynt miłości" jest ważnym dokumentem kulturalno-literackim z epoki przedrenesansowej. Satyra Boccaccia cieszyła się wielką popularnością; we Włoszech dochowało się do dziś dnia około trzydziestu odpisów ręcznych. W wieku XVI i XVII drukowano ją często pod tytułem „Laberintho d’amore". W wydaniach z roku 1586, 1597, 1663 i 1616 do satyry dodawano jeszcze djalog miłosny. „Dialogo d’amore", którego jednak Boccaccio nie napisał. W przekładzie polskim książka ukazuje się po raz pierwszy.
Nie starałem się zupełnie o złagodzenie wyrażeń drastycznych chcąc oddać ducha oryginału ze wszystkiemi jego właściwościami. Skracałem jedynie i upraszczałem styl Boccaccia, lubujący się w zawiłych, scholastycznych okresach, zwłaszcza tam, gdzie autor jednę i tę samą myśl kilkakrotnie, aż do znudzenia powtarza.
Monachjum w lipcu 1922 roku.