niedziela, 30 maja 2021

Posłowie Olgi Tokarczuk do amerykańskiej książki


Do tej pory były dwa teksty angielskie towarzyszące książce Leonory Carrington - brytyjski, Helen Byatt, i amerykański, Ali Smith, oba sprzed wielu lat. Ten drugi przetłumaczono w wydaniu rosyjskim. W polskiej edycji posłowie, bardzo dobre, napisała Agnieszka Taborska. Nie mam pojęcia kiedy i gdzie polski oryginał tekstu Olgi Tokarczuk będzie oficjalnie opublikowany (notka z r. 2021)

* * * 

Sierpień, 2023

W tegorocznej edycji imprezy "Góry Literatury" Olga Tokarczuk anonsowała nowe polskie wydanie "Trąbki do słuchania" w Wydawnictwie Literackim. Z jej posłowiem. Rzecz jasna nie mogę tu wstawić całości, ale dam początek. Książka  z tym posłowiem jest do kupienia w każdym elektronicznym sklepie polskim.





° ° °

fragment oryginału Olgi Tokarczuk z powyższego wydania

Posłowie

 

    Pierwszy raz przeczytałam Trąbkę do słuchania bez znajomości biografii autorki, miałam więc niesamowitą możliwość przeżycia tej niedużej powieści w całej swojej czytelniczej niewinności. Nie wiedziałam, że Leonora Carrington była malarką, że prawie całe życie spędziła na emigracji w Meksyku, że przez jakiś czas była w związku z jednym z największych surrealistów Maxem Ernstem. Anarchiczność i przewrotność tej niewielkiej książeczki zrobiła na mnie jednak tak wielkie wrażenie, że zapamiętałam ją na całe życie.

    W powieściach zawsze zadziwiają i poruszają mnie dwie rzeczy: niedomkniętość i dzika metafizyka.

    Pierwsza to pewna cecha strukturalna, która zostawia otwartymi wątki i idee zawarte w książce, przez co czyni je nieco rozmazanymi; daje to cudowne miejsce na snucie domysłów, szukanie asocjacji, myślenie i interpretowanie, co niesie nie tylko wielką intelektualną przyjemność, ale też stanowi przyjazne szturchnięcie do dalszych poszukiwań. Książka nie ma wtedy żadnej tezy, wymyka się szablonom, formułuje pytania, które nie przyszłyby nam do głowy.

    Druga – owa dzika metafizyka – dotyczy według mnie bardzo poważnego pytania: dlaczego w ogóle czytamy powieści? Myślę, że pośród wielu prawdziwych odpowiedzi będzie i taka, która mówi, że powieści czytamy, by zyskać jakąś szerszą perspektywę na wszystko to, co wydarza się ludziom na Ziemi, ponieważ nasze własne doświadczenie jest często zbyt małe i bezradne wobec ogromu zdarzeń i ich skomplikowania. Chcemy więc zobaczyć życie z bliska – jak wygląda egzystencja innych ludzi, czy mamy z nimi coś wspólnego, czy są do nas podobni. Czy istnieje jakiś wspólny porządek, w którym wszyscy uczestniczymy niczym oczka w jednej dzianinie. Jednym słowem, domagamy się od powieści postawienia pewnych hipotez mówiących nam, jak jest. I może brzmi to bardzo banalnie, jest to jednak pytanie metafizyczne – według jakich zasad działa świat.

    Sądzę, że w swej istocie właśnie na tym polega różnica, tak mocno dyskutowana w czasie mojego literackiego życia, między tak zwaną powieścią gatunkową i niegatunkową. Powieść gatunkowa stawia nas wobec rozpoznanych już perspektyw, używa gotowego świata o znanych filozoficznych parametrach. Powieść niegatunkowa próbuje ustanowić swoje własne reguły stworzonego uniwersum, naszkicować własne epistemologiczne mapy bez względu na to, czy opowiada historię miłości, morderstwa, czy mówi o wyprawie do innej galaktyki.

    Trąbka do słuchania wymyka się wszelkim zaszeregowaniom. Od pierwszego zdania stanowi wewnętrznie spójny kosmos, rządzący się swoimi prawami, w niepokojący sposób komentujący to, co uznajemy za oczywiste. 

 

        *

 

    W patriarchalnym porządku kobieta, osiągając starość, staje się jeszcze większym kłopotem niż wtedy, kiedy była młoda. O ile dla młodych kobiet patriarchalne społeczeństwa wymyślają i organizują tysiące norm, zasad, kodeksów i prześladowań, o tyle stare kobiety, pozbawione swej nęcącej erotycznej siły, są traktowane z podejrzliwością i niechęcią. Zachowując pozory sympatii, w nieskończoność rozpamiętuje się z pewną skrywaną satysfakcją ich zaprzeszłą urodę, medytując nad skutkami upływu czasu, i jednocześnie spycha się je w niebyt społecznego życia, na którego marginesie wiodą swój – najczęściej ubogi i pozbawiony wpływów – żywot.

    Marion Leatherby, wiekowa narratorka Trąbki do słuchania, jest podwójnie wykluczona – jako kobieta i jako staruszka. Dla takich smutnych istot przeznaczone są tanie domy spokojnej starości, takie właśnie jak pensjonat Gambitów. Stawia to naszą pełną życia, choć przygłuchą Marion – podobnie jak inne kobiety w ośrodku – w sytuacji underdogów, owych poślednich istot, które nie obchodzą innych zupełnie, ale które społeczeństwo musi tolerować i zapewnić im (dosyć niechętnie) jakąś opiekę.

    Od początku tej szalonej opowieści o przygodach starszych pań z przytułku pojawia się to, co będzie jej kwintesencją – ekscentryczność. Ustanowienie starej i głuchej kobiety bohaterką i narratorką, jej sposób myślenia, postaci współlokatorek, a wreszcie same ich przygody – wszystko jest tutaj ekscentryczne. Lecz w szczególności ekscentryczna per se jest postać samej starej kobiety. Chyba że wcieli się w przygotowaną dla siebie zawczasu ciepłą rolę dobrotliwej babci.

° ° °